Jest zimno, jest brzydko i ogólnie źle. Tymek wyjechał, więc... pora się zabrać za szpinak! Kupiłam pewnego dnia na targu wielki wór szpinaku i nie dałam rady zjeść wszystkiego na raz, więc reszta została zamrożona. To zresztą doskonały patent - smakuje zupełnie, jak gdyby był świeży. Przy tym zostawiam całe liście, wcześniej oczywiście umyte. Oczywiście, ktoś może stwierdzić, że zamiast samodzielnie mrozić, można już zamrożony kupić... no ale niestety mrożony szpinak jest poszatkowany na miazgę i traci cały swój liściasty urok.
Szpinak ma to do siebie, że albo się go uwielbia, albo wydaje się paskudy. Ja szczerze nie znosiłam go w dzieciństwie, Alf twierdził, że to ohyda.. i ja też tak myślałam. Co tu ukrywać, wygląda jak wodorosty - nic fajnego. Ale okazuje się, że można wyczarować (wygotować) z niego cuda. Przekonałam się o tym chyba dopiero na studiach.. Jak się okazuje, wychodzenie spod wpływu autorytetów z dzieciństwa (czyli Alfa) jest procesem długotrwałym. Tymek pod tym względem jest do tyłu. Ale tymczasem korzystam z jego nieobecności i podaje wam przepis na prościutką tartę ze szpinakiem, czyli szybki zielony przysmak :)
Składniki:
- 1 opakowanie gotowego świeżego (lub mrożonego) ciasta francuskiego
- pół worka szpinaku, czyli ok 500g
- 1 jajko
- 2 łyżki śmietany
- odrobina mleka
- parmezan (lub ser "typu parmezan")
- sól, pieprz, gałka muszkatułowa
Nagrzewasz piekarnik do 200C. Wykładasz okrągłą blachę ciastem francuskim na papierze do pieczenia. (Zwykle gotowe ciasto już jest rozwałkowane i położone na takim papierze, wystarczy je odpowiednio uformować w blasze.)
Szpinak podduszasz na patelni z odrobiną masła i mleka. Ja lubię mieć duże liście, ale jeśli Ci to przeszkadza, możesz je wcześniej posiekać. Dusisz kilka minut, aż liście będą miękkie. (Jeśli były zamrożone trwa to oczywiście trochę dłużej). Przekładasz szpinak do miski, czekasz aż trochę ostygnie. Następnie mieszasz z jednym jajkiem, 2 dużymi łyżkami śmietany i dodajesz starty ser, najlepiej parmezan. Ja wrzuciłam pół małego opakowania, ale ilość zależy tylko od tego, jak bardzo go lubisz. Masę szpinakową solisz i pieprzysz, można też dodać szczyptę gałki muszkatułowej. Wlewasz ją na surowe ciasto.
Wkładasz do piekarnika i pieczesz zgodnie z instrukcją na cieście. Oczywiście należy sprawdzić, czy ciasto za bardzo się nie przypieka, albo czy już jest gotowe. Według informacji z opakowania moje ciasto powinno być upieczone po 10 minutach, ale trzymałam je w piekarniku ok. 20, tak żeby ciasto się ładnie przyrumieniło. Wszystko zależy od piekarnika i ilości farszu - im więcej, tym więcej zajmie upieczenie.
Tarta jest gotowa, kiedy farsz nie jest już płynny, a ciasto nabiera złotego koloru.
Można ją serwować na ciepło i na zimno. I idealnie sprawdza się jako przekąska w pracy! :)
Uwaga! Szpinak jest również wyśmienity z serem pleśniowym, np lazurem albo gorgonzollą i orzechami włoskimi.
Dusimy pół kilo szpinaku, dolewamy odrobinę mleka, dodajemy pół opakowania sera Lazur (albo ok. 100 gr gorgonzolli). Dodajemy pokruszone/posiekane orzechy włoskie, biały pieprz. Nie solimy - ser jest zwykle wystarczająco słony. Na sam koniec, kiedy ser się już całkiem roztopi, a szpinak jest mięciutki, dorzucamy pozostałą połowę sera. Kruszymy ją w drobne kawałki i posypujemy nią szpinak. Takim sosem polewamy np makaron, albo stosujemy go właśnie do tarty. Obiecuję Wam, że to pycha!
Proporcji szpinak-ser nie podaję celowo. Popróbujcie jak wam najbardziej smakuje - w końcu o to właśnie chodzi. Ja lubię dużo sera i dużo orzechów. Orientacyjne proporcje to - 1 kostka mrożonego szpinaku (niestety taki mam jednak najczęściej), 1 opakowanie sera lazur, duża garść orzechów włoskich.
Smacznego!